środa, 12 czerwca 2013

06 - To rodzaj psychicznego samobójstwa.

Jestem z 6 rozdziałem, trochę +18, trochę smutku. Może nawet uronicie łzę? Nie miałam serca go zabijać, ale po prostu coś musiało się wreszcie dziać, bo ciągle tylko w kółko kłótnie i godzenie się Larry'ego. Tak, czy owak... Liczę na komentarze, które bardzo mnie motywują. Pragnę także powiedzieć, że nieubłaganie zbliżamy się do końca tego opowiadania, ale nie wiem ile jeszcze będzie rozdziałów. So...
pytania do mnie? www.ask.fm/Caliope14
pytania do postaci? www.ask.fm/characterask 

*** 
Rozdział zawiera sceny dozwolone od lat 18 o charakterze homoseksualnym. Czytasz na własną odpowiedzialność!

 Louis delikatnie ujął dłoń Harry'ego ciągnąć go za sobą. Weszli do ich sypialni, gdzie naokoło łóżka były porozstawiane zapachowe świece i płatki róż.
 -Lou... - wyszeptał Harry, ale Louis mu przerwał, zatykając usta w pełnym pasji pocałunku. Przenieśli się na łóżko, gdzie Louis usiadł Lokatemu na kolanach. Poruszył się znacznie, pocierając swoim kroczem o krocze Harry'ego, który oddychał głęboko, walcząć przeciwko swojej natychmiastowej erekcji na ten ruch Tomlinsona; czując, jak ciepło rochodzi się po jego ciele.
 -Dlaczego z tym walczysz? - szepnął Louis zadziornie do jego ucha, przygryzając delikatnie jego płatek. -Wiem, że chcesz mnie, Harreh.
-Wiem, że chcę Cię - powiedział Harry ściszonym tonem.
 Louis przejechał końcem języka po spierzchniętych wargach Harry'ego. Nadgryzł jego dolną wargę, ponownie przesuwając po niej językiem. Harry ściągnął podkoszulek z Louisa, który zdecydowanie mu przeszkadzał. Przejeżdżając dłońmi po jego klatce piersiowej, brzuchu, zjeżdżając na biodra i zaciskając ręce na jego udach, delikatnie je masując.
 Tym razem Louis jęknął gardłowo, czując jak twardnieje w spodniach. Niebieskooki nie chciał czuć się winny, więc zwinnym ruchem przeniósł swój dotyk z szyi na kroczę Lokatego, lekko ściskając je przez materiał jego czarnych rurek. Harry'ego zdumiewało, a zarazem imponowało to, jak starszy chłopak mógł przejść tak szybko z wiennie pozornego kociaka do tak pociągającej i znęcającej się nad jego erekcją bestii.
-Louis! Pieprz się! Robisz to specjalnie! - krzyknął oskarżycielsko w jego usta. Louis zaśmiał się.
-Mhm, przejrzałeś mnie - przytknął Louis. -Chcesz pieprzyć się na stojąco, czy wolisz leżeż?
-Louis! - Harry ponownie podniósł głos, także się śmiejąc. -Teraz moja kolej - wytknął mu język, spychając go ze swoich kolan na łóżku. Usiadł na wysokości jego bioder, okrakiem. Nachylił się i musnął jego nos, na co Louis uśmiechnął się niewinnie.
 Nie czekając dłużej na odpowiedź wpił się zachłannie w wargi starszego chłopaka. Przejechał językiem po jego górnej wardze. Wycofał się zbyt szybko – zdaniem Louisa, który dyszał ciężko pod nim.
 Przeniósł rękę z jego uda na ramię i przesunął opuszkami palców po nim.
-Kocham Twoje ręce. Kiedy Twoje palce wyginają się we mnie. Kurwa - tym razem Harry jęknął. -Nie mogę się nacieszyć Twoimi palcami, LouLou.
 Louis praktycznie zakrztusił się, słysząc słowa Harry’ego i tym, jak jego ciało reaguje na dotyk Lokatego.
-Kocham Twój brzuch… - Harry kontynuował, przesuwając rękę wzdłuż jego kaloryfera na brzuchu. -… to, jak drży, gdy Cię dotykam… -Styles gwałtownie zniżył swoją głowę na wysokość krocza Louisa, całując jego przyrodzenie przez spodnie. Louis złapał Harry'ego za ramiona i przekręcił ich tak, że to teraz on górował nad Harry'm.
-Nie tak szybko, kocie - zamruczał i rozpiął pasek Harry'ego, a następnie guzik w spodniach i rozporek zsunął jego spodnie wraz z bokserkami.
 Harry nie mógł się powstrzymać od krótkiego krzyku. Obraz Louis na jego kolanach zawładnął całkowicie jego umysłem, kiedy chwycił w dłoń jego penisa. Kiedy patrzył na niego spod długich, ciemnych rzęs. Kiedy zassał główkę jego członka, przejeżdżając językiem w taki sposób, w jaki robił to zawsze, co doprowadzało Harry'ego do szaleństwa.
 Louis wziął go całego do ust i zaczął ssać, a główka członka uderzyła w jego gardło. Zaczął obciągać coraz szybciej. Harry wił się pod nim z przyjemności, zaciskając boleśnie palce na plecach Louisa. Wreszcie Harry doszedł z głośnym krzykiem imienia "Louis" na ustach.
 -Dziękuję - wydyszał Harry, patrząc na Louisa, który kładł się obok niego i przykrył ich kołdrą.
-Dziękujesz mi za obciąganie? - zaśmiał się Louis. Harry spalił buraka. -Tylko Harry Styles potrafi podziękować komuś za obciąganie! - krzyknął, śmiejąc się jeszcze bardziej. Zielonooki chwilę potem dołączył do niego.
-Tak, to było głupie - zgodził się Harry, wtulając twarz w pierś Louisa i usypiając. Louis po paru minutach także odszedł do krainy Hypnosa* i Morfeusza**.

*Następny dzień*
 Louis spotkał się z Zaynem, kiedy Harry był w pracy. Były teraz wakacje i nie musieli chodzić do szkoły, dlatego Harry wraz z Louisem zadecydowali podjąć się jakiejś wakacyjnej pracy. Dzisiaj Louis miał wolne, jak i Zayn.
-Zayn? - spytał po chwili, wpatrując się w mulata siedzącego po przeciwnej stronie stołu.
-Tak, Lou? - uśmiechnął się wdzięcznie, przenosząc swój wzrok z kubka herbaty na przyjaciela.
0Czy is­tnieje ja­kiś sposób, aby prze­konać się, kto tak nap­rawdę nas lubi? - zapytał Louis bez zastanowienia.
-Spo­wodo­wać swój wy­padek i zo­baczyć, kto przyj­dzie w od­wie­dzi­ny do szpitala - Zayn powiedział wreszcie po chwili zastanowienia.
-A mniej bo­les­ny sposób? - Louis wywrocił oczami.
-Strze­lić so­bie w łeb i spraw­dzić, kto przyj­dzie na pogrzeb - Malik powiedział poważnie. Spojrzeli po sobie z Louisem i wybuchnęli śmiechem. Louis w sumie nawet nie wiedział, dlaczego o to pytał. Po prostu. Nudziło mu się.

 Kłócili się, było ich słychać w całym bloku. Louis uderzył Harry'ego w ramię, tak mocno, że aż się cofnął, ale w porę odzyskał równowagę i podszedł bliżej niego. Cholerne 1,78 cm krzyczało coś do niego powodując, że wściekłość wciąż rosła. Odwrócił się łapiąc za włosy
 -Czy Ty w ogóle siebie słyszysz?! Nie jestem Twoją własnością i mogę wychodzić z Zaynem kiedy mi się żywnie podoba! Ogarnij się w końcu! - Louis wrzasnął na niego z desperacją.
 Zabrakło mu tchu. Harry wyprostował się, ścisnął dłonie w pięści i czekał.
 -I co? Mam Cię może jeszcze przeprosić?! - znowu podniósł głos, z wyższością. Podparł się pod boki. Widział jego żyły na szyi, słyszał, jak głośno oddycha, a jego oczy zdawały się mówić, że ma ochotę coś rozjebać. Jednak on odwrócił się na pięcie i skierował ku drzwiom. Był już w kuchni, kiedy krzyknęa najgłośniej, jak mógł:
 -Kocham Cię! No kocham Cię, do jasnej cholery!
 Harry wrócił się. Spojrzał na niego przepraszającymi oczyma.
 -Ja Ciebie też kocham - szepnął przepraszająco. Podszedł do niego i z całej siły przytulił do siebie.
 -Najbardziej strach mnie oplata kiedy jesteś zdenerwowany. Krzyczysz, a z każdą chwilą boję się coraz bardziej. Przerażasz mnie swoim spojrzeniem i zachowaniem. Wiem, że nie chcesz mnie skrzywdzić, że tak bardzo mnie kochasz. Jesteś zazdrosny, bo boisz się mnie stracić. Nie zostawię Cię, zbyt mocno Cię kocham. Ale może to zwykłe przerażenie, które mnie ogarnia, kiedy pomyślę co mógłbyś zrobić, gdybyśmy się rozstali - Louis powiedział na jednym wtechu wpatrując się w Harry'ego.
 -Przepraszam... - szepnął.
 Udawana miłość, toksyczna, pachnąca zazdrością. Nie dała szczęścia, nie daje nadzei. Ona powoli zabija serca, niszczy duszę i rujnuje wnętrza.
 Tak to już jest jak się zakochasz. Najpiękniejsze uczucie, a zarazem największe bagno w jakie można się wpakować.

 Louis powoli się staczał, nie miał sił na życie. Na życie z Harry'm. Ale kochał go zbyt mocno, by odejść. Nie wyobrażał sobie życia bez niego. Ludze toksyczni zżerają nas od wewnątrz. Harry był taki toksycznym człowiekiem, nie panującym nad własnymi uczuciami i czynami. Jego toksyczna miłość była szczęściem dla Louisa, bez żadnych perspektyw na przyszłość. Louis naprawdę chciał to wszystko skończyć, ale nie mógłby. Szczerze, jego życie bez Harry'ego nie miałoby sensu.
 -Los najwidoczniej się na mnie wypiął - jęknął Louis, sącząc gorącą herbatę z kubka. Kiedy los nam nie sprzyja, w głębi serca wszyscy jesteśmy egoistami i wszyscy wznosimy te same modły: tylko nie ja, tylko nie ja, jeszcze nie teraz.

 Następnego dnia z samego rana Harry dostał telefon, że Niall popełnił samobójstwo.

 *Oczami Harry'ego*
 Tego dnia, kiedy się dowiedzieliśmy, że nasz Niall popełnił samobójstwo... byliśmy zdruzgotani. Nie możecie sobie wyobrazić tego bólu, który pogrąża w nicości dziewiętnaście lat trosk, obaw i miłości... Po co? Dlaczego? [...] Po nic. Ale jest coś gorszego. Rozpacz przechodzi w poczucie winy. Co takiego zrobiliśmy? Czego nie zrobiliśmy?***

*Oczami narratora*
 Liam, Zayn, Harry i Louis długo nie mogli się pozbierać po stracie przyjaciela. Niall połknął tabletki i popił alkoholem. Przynajmniej mieli pewność, że nie cierpiał. Ale co go do tego skłoniło? Tego zapewne nigdy się nie dowiedzą. I to boli najbardziej.
 Niall był uzależniony. Ludzie uzależnieni od narkotyków są podobni do alkoholików. Nie szanują się, chcieliby uciec od samych siebie. To rodzaj psychicznego samobójstwa.**** Samobójstwo Horana przerodziło się z psychicznego na fizyczne.

 Niecały tydzień później odbył się jego pogrzeb. Wszyscy płakali niemiłosiernie, a najbardziej Harry. Niall był jego przyjacielem od dzieciństwa. Praktycznie znali się od urodzenia. A teraz?
 Ludzie to egoiści. Nad czym płaczą na pog­rze­bach swoich bliskich? Nad tym, że ich już nie zobaczą. Tylko nad tym.
 Dzisiejszy dzień był bardzo smutny. Szare chmury zakrywały niebo a słońce nie świeciło tak, jak zawsze. Wiatr był bardzo mocny i silny. Było trudno się nawet poruszać. Właśnie minęło pięć dni odkąd Niall zmarł. Nadal nie mogą w to uwierzyć. Harry miał się z nim jeszcze zobaczyć a nie zdążył nawet z nim odpowiednio pożegnać. Mimo, że umarł w bardzo łagodny sposób, wszystkich bardzo raniło jego odejście.

*Oczami Harry'ego*
 Łza wielkości diamentu zleciała mi po policzku. Szybko wytarłem ją białą chusteczką, którą miałem przy sobie. Teraz bardzo go potrzebowałem. Jak to było możliwe, że taki radosny i pełen energii oraz pozytywności chłopak, cieszący się życiem jak nikt inny, którego widziałem kilka dni temu, teraz leży w trumnie, nie żywy? Nie mogłem sobie nawet wyobrazić jak to się stało.
 Wtuliłem się mocniej w ramię Louisa, a kolejna fala łez zalała moje blade policzki.

*Oczami Louisa*
 Trumna była już zamknięta i włożyli Niall do dziury mniej więcej mierzącej dwa metry. Teraz słuchaliśmy ostatnie pożegnanie księdza. Wciąż nie mogłem wierzyć, że tutaj jestem.
-Zebraliśmy się tuta,j żeby pożegnać naszego ukochanego brata, syna i przyjaciela Nialla. Może wydaje nam się, że odszedł zbyt wcześnie, ale wiedzmy, że Bóg ma co do niego piękny plan. Niall sam zadecydował, kiedy chce odejść i musimy to uszanować. Nie rozpaczajmy, że go już nie ma z nami tylko cieszmy się, że kiedyś go jeszcze zobaczymy i że jest teraz w lepszym miejscu. Miejmy nadzieje, że poprosi Pana Boga o litość dla nas wszystkich i otworzy nam drogę do światła - mówił poważnym głosem, a jego słowa odbijały się w mojej głowie echem.
Ksiądz wyciągnął rękę żeby wziąć trochę ziemi. Spojrzał na trumnę i wypowiedział te słowa:
-Z prochów powstałeś i w proch się obrócisz. Niech Ci ziemia lekką będzie. Amen.
 W tym samym momencie kiedy ksiądz skończył swoją przemowę zaczął padać silny deszcz. Wszyscy zaczęli się zbierać do środka, żeby nie zmoknąć, bo nikt nie miał parasola. Zostali tylko Harry, Zayn, Liam i ja. Liam przejechał palcami podobiznę przyjaciela, która była zrobiona z marmuru a Zayn dotknął delikatnie marmuru jakby jeszcze chciał przytulić Nialla. Zrobiło mi się ich naprawdę żal. Harry nadal patrzył na jego grób z zapartym tchem. Robiło się trochę zimniej, więc próbowałem go jakoś namówić, żeby wszedł do środka. Najdelikatniej jak mogłem ponownie położyłem moją dłoń na jego ramieniu.

 -Robi się już zimno - powiedziałem z bólem w głosie. Musiałem przełknąć ślinę, żeby dalej mówić. – Chodź do środka.
 Spojrzał się na mnie z rozpaczą w oczach. Nie mógł tego ukrywać. Widać było, że ledwo się trzyma na nogach.
-Możesz już iść. Ja zostanę tu jeszcze trochę. Chcę pobyć sam.
-Na pewno?- zapytałem zmartwionym głosem.
 Spojrzał się na mnie i posłał mi bardzo słaby uśmiech.
-Jestem pewny - powiedział cicho.
 Skinąłem głową, akceptując jego słowa i powoli odwróciłem się plecami, ale zanim to zrobiłem, podszedłem bliżej do podobizny Nialla i dotknąłem jego policzka. Nie był tak ciepły, jak Nialla. Zimny marmur go nie zastąpi.
 Każdy to wiedział.

 Kiedy zacząłem się oddalać, w tle słyszałem cichy jęk. Co to mogło być? Jęk zamienił się w zrozpaczony płacz. Odwróciłem się. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie widziałem. Harry Styles właśnie płakał. Nie zrozumcie mnie źle, ale nigdy nie widziałem go tak bardzo zrozpaczonego. Nigdy nie widziałem, żeby tak bardzo płakał.
 Nie mogłem już wytrzymać, więc szybkim krokiem podszedłem do Harry'ego i rzuciłem mu się w ramiona. Pierwsze co zrobił to nie reagował. Jego ręce były sztywne. Pewnie nie spodziewał się, że nadal tu jestem. Jego ręce zaczęły błądzić jakby właśnie rozmyślał, gdzie je umieścić. Ale po kilku sekundach poczułem jego ciepło. Już nie bał się okazać swoich łez, więc zaczął płakać na moim ramieniu. Przytulałem go jak małe dziecko, szepcząc mu, że wszystko będzie dobrze. Powoli się rozluźniał przytulając mnie jeszcze mocniej. Ręce oplotłem mu koło jego szyi a jego ręce powędrowały koło moich pleców. Byłem zarazem smutny, że Nialla nie ma, ale zarazem szczęśliwy, że jego śmierć znowu przybliżyła nas do siebie.
 To był dowód, że prawdziwy facet nie obawia się łez…

*Hypnos -  w mitologii greckiej bóg i uosobienie snu. Ojciec Morfeusza.
**Morfeusz -  w mitologii greckiej bóg marzeń sennych. Syn Hypnosa. Morfeusz miał zdolność przybierania dowolnej postaci i ukazywania się w snach jako osoba ukochana.
***Cytat: Éric-Emmanuel Schmitt - "Kiedy byłem dziełem sztuki".
****Cytat: William Wharton - "Niezawinione śmierci".



11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

piękny, emocjonalny rozdział
i jestem bardzo ciekawa, jak zamierzasz to opowiadanie zakończyć, czekam na następny ;)
@lifetastegreat

Anonimowy pisze...

piszesz super opowiadania aż mi się łezka w oku zrobiła po prostu super będę ciebie polacać po moich wszystkich znajomych i obserwujących mnie na tt.

PS.moja nazwa na tt @gaba540 albo 1D IS PERFECT PS.nie moge sie doczekać 7rozdziału

Ola pisze...

OMFG *-*
Rozdział genialny :33
Tylko szkoda że uśmierciłaś Niall'a :c @PolskaStylinson

coto jest pisze...

*chlip chlip*

Anonimowy pisze...

super ! nie mogę doczekać się następnego .. strasznie się wciągnęłam !:D

Anonimowy pisze...

Ojejujejujeju!Wspanialy, pelen emocji rozdzial. Czekam na dalsze rozdzialy. Piszesz swietnie! <3

Unknown pisze...

Świetny. Szkoda, że uśmierciłaś Nialla no, ale jakoś akcja musiała sie rozwinąć.
Dobrze, że Larry po każdej kłótni sie pogodzi.
Czekam na kolejny ;3

@kevinomania

Unknown pisze...

Wdech, wydech... Nialler nie żyje...
Przez ciebie się poryczałam
czekam niecierpliwie na następny :*

Unknown pisze...

kiedy czytałam wstęp przed rozdziałem to myślałam, że uśmiercisz Louisa..
z jednej strony dobrze, że to właśnie Niall, a z drugiej JAK MOGŁAŚ KOBIETO ?!
wiem, że chciałaś jakoś rozkręcić akcję, ale żeby jeden z chłopaków musiał odrazu umrzeć ? nie mogłaś wysłać któregoś do szpitala ? tak w bardzo ciężkim stanie ? mógłby nawet umrzeć, ale nie teraz tylko za rozdział, dwa
jeszcze do co wstępu przed rozdziałem - chyba nie chcesz skończyć teraz tego opowiadania ?!
jeśli tak zrobisz to naślę na ciebie Muminki, UFO, teletubisie i jednorożca !

pozdrawiam i życzę dużo weny @koteczki_1996

Anonimowy pisze...

proszę dodawaj nasępny !;(

Anonimowy pisze...

Plakalam jak to czytalam.. szkoda ze go usmiercilas.. z nim bylo idealnie..