środa, 26 czerwca 2013

07 - Uśmiechem, bez którego to życie stało się dla mnie męką.

Wiem, krótki i wiem, że mnie tu długo nie było, ale brak weny doskwierał jak chuj. Wybaczcie. Napisałam coś, sama się na nim popłakałam, więc myślę, że jest całkiem, całkiem mimo swojej długości, która nie zachwyca. Przepraszam. +Nieubłaganie zbliżamy się do końca tego opowiadania. Prawdopodobnie będzie jeszcze jeden rozdział albo i go nie będzie i epilog. Zobaczy się. Sama na razie nie mam pomysłu...
pytania do mnie? - ask.fm/Caliope14
pytania do postaci? - ask.fm/characterask (Harry jako, że już nie żyje - nie odpowiada)
ENJOY!
***
soundtrack (jak się skończy to możecie odtworzyć jeszcze raz xx)

*Oczami Louisa*
 Zbyt długo zaprzeczaliśmy. Teraz obydwoje jesteśmy zmęczeni próbowaniem, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W pewnym momencie naszego związku natrafiliśmy na ścianę i nie mogliśmy do siebie dojść. Nie ma już nic, co przyniosłoby ulgę. To taki zeszłoroczny śnieg, to już przeszło do historii. Widać jest jak jest.*

*Oczami narratora*
 -Ja tylko próbowałem ukryć ból! - Louis wykrzyczał z całych sił w stronę Harry'ego.
-Jaki ból, kurwa?! - Harry także podniósł głos. Przez jego żyły przepływała teraz furia.
-Coś się stało, a Ty nawet tego nie zauważasz... - powiedział już spokojnie Louis, ale jego serce nadal podskakiwało jak szalone w piersi, rozpaczliwe próbując się wyrwać... Bezskutecznie.
-Co?
-Ty - Louis powiedział ledwo słyszalnie. Patrzył na Harry'ego z nieodgadniętym wyrazem twarzy. W jednej chwili buzowało się w nim i kipiała z niego złość i gniew na chłopaka, a w drugiej nie wyrażał żadnych uczuć. Jakby nagle umarł; przestał czuć.
-Och... - westchnął Harry, zaczynając wszystko składać do kupy. -Przepraszam - powiedział szybko i wyszedł z ich domu, biegnąc bez celu przed siebie. Z jego oczu zaczęły sączyć się łzy rozpaczy, a serce kołotało w jego piersi. Louis nadal stał tam, jak wmurowany w posadzkę, ciągle patrząc na drzwi, które przed chwilą zostały gwałtownie zatrzaśnięte przez wybiegającego Harry'ego.

 *Oczami Harry'ego*
Chciałbym po prostu zapaść się pod ziemią, żeby o mnie zapomniano, żeby było tak jak bym się nigdy nie urodził, jakbym nigdy nie powstał na tym okropnym świecie. Nie prosiłem się o to, aby tu żyć, więc skoro tak ma wyglądać moje życie, to ja bardzo dziękuję, ale nie chcę tego.

Kochany Louisie!
 Miłość jest ślepa, wiesz? Bardzo ślepa. Dajmy na przykład takiego Ciebie. Bezbronny, grzeczny, poukładany chłopak z sąsiedztwa, mający słabość to takich wraków człowieka jak ja. Kocham Cię Louis, nie zapominaj tego, proszę. Zawsze Cię kochałem i kochać będę. Nawet, jeśli już mnie tu nie będzie.
 To wszystko jest tak bardzo skomplikowane, Boo. Za każdym razem, kiedy Cię krzywdziłem; kiedy Cię uderzyłem - sprawiałem, że płakałeś. I nie potrafiłem przerwać tego płaczu. Dalej nie potrafię i żałuję tego. Próbowałem tylko ratować siebie, ale przez to traciłem Ciebie. Okłamywałem, raniłem, skazywałem, jeszcze raz raniłem, wyrządzałem Ci krzywdę... Teraz chcę Ci powiedzieć, że to wszystko moja wina; to wszystko z mojego powodu. Wszelkie zło, jakie kiedykolwiek Cię spotkało - było z mojego powodu. Przepraszam. To, co zostało kiedyś utracone, nie może być odnalezione i dobrze o tym wiesz, Lou.

P.S. Jeśli to czytasz, to prawdopodobnie już nie żyję.
Kocham Cię, Harry. xx

*Oczami Louisa*
 Łzy same cisnęły mi się do oczu, a ja nie mogłem ich powstrzymać. "Gdzie on jest? Dlaczego chce to zrobić? Ja go kocham!" W mojej głowie tworzył się coraz większy natłok myśli.

*Oczami narratora*
 Harry siedział na skalę nad morzem, a pod nim rozciągała się piękna plaża. Delikatny letni wiatr przeczesywał jego loki. Upajał się tą chwilą, ostatnimi chwilami swojego życia. Siedział dobre 10 metrów nad przepaścią, nie bał się. W jednej ręce trzymał zdjęcie Louisa, a w drugiej, w dłoni zaciskał żyletkę. Przecież nie mógł tak po prostu skoczyć. Musiał trochę pocierpieć. Musiał cierpieć, bo Louis cierpiał przez niego.
 Chwycił pewnie narzędzie w swoje szczupłe palce i przyłożył ostrze do bladego nadgarstka. Jego żyły były bardzo wyraźnie zarysowane, dlatego nakierował na jedną z nich i przejechał mocno i zwinnie. Zasyczał z bólu, czując sączącą się krew z jego ręki. Po chwili jego ciało ogarnęła bezkresna ulga. Uszedł z niego cały ból, który towarzyszył mu przez całe jego życie. Przed oczami widział swoje życie; teraz dziewiętnastoletni Harry ofiarą tak wielu nieszczęść.
 Trzyletni Harry widzi swoja matkę połykającą przerażającą ilość tabletek nasennych bez opamiętania, a następnie strzelającą sobie w głowę z pistoletu. Wszędzie dużo krwi. Wystraszony, trzyletni chłopiec stoi w progu sypialni widząc, jak jego matka odebrała sobie życie.
 Ośmioletni Harry widzi swojego jak zwykle pijanego ojca pedofila, gwałcącego go. Przez jego ciało przepływa tysiące mrówek, a ból w dolnych partiach ciała i w kręgosłupie jest nie do wytrzymania. Zaciska oczy z bólu, a kiedy wydaje z siebie nieopanowane jęki, dostaje w odpowiedzi od ojca kolejne mocniejsze pchnięcie i uderzenie w policzek. Zadowolony z siebie ojciec zostawia chłopca na kanapie w salonie. Brudnego, bezbronnego i nic nie wartego dzieciaka. Codziennie szantażował go, kazał klękać na zmęczone kolana i obciągać sobie. To nieludzkie, jak ojciec może szmacić własnego syna.
 Szesnastoletni Harry widzi swoją jedyną siostrę Gemmę wyzywającą go od pedałów i najgorszych ludzi na świecie. Jego ukochaną siostrę. Jedyną osobę, jaka mu została - rani go niemiłosiernie, po czym odchodzi na zawsze.
 Harry przez większość życia musiał radzić sobie sam i doskonale to wiedział. Ale nie chciał, by ktokolwiek poznał jego historię. Według Harry'ego jego historia jest zbyt drastyczna i smutna, by ktoś mógłby ją znać. Nawet Louis. Dlatego Harry postanowił zabrać ją ze sobą do przysłowiowego grobu.
 Kolejne nacięcia i kolejne pojawiały się na ręce Harry'ego, a on stał teraz na przepaścią. Jeden krok dzielił go od wolności. Uniósł nogę, chwiejąc się i po prostu rzucił w przepaść, nie czując nic. Podczas spadania w dół czuł ogarniającą go przyjemność spełnienia. W chwili zderzenia z taflą wody, ogarnął go ból, a następnie tylko czuł, a właściwie to nie czuł nic poza świadomością, że nie może złapać oddechu. Już nigdy nie ujrzy Louisa, którego tak kocha.

 Na następny dzień ciało Harry'ego zostało znalezione. Louis nie mógł się z tym pogodzić. Przyjął wiadomość od Liama bardzo spokojnie. Nie wyrażał żadnych uczuć. Po prosto nic. Poszedł do swojego pokoju, rozglądając się po nim, po czym opadł bezwładnie na kolana i zaniósł się spazmatycznym i najbardziej łamiącym jego serce płaczem, na jaki tylko był w stanie. Wiedział już, jaki to ból stracić ukochaną osobę. Wiedział już, jaki to ból, kiedy własne serce rozpada się na kawałeczki i nikt go już nigdy nie poskłada w całość. Nieogarnięta rozpacz, bezradność i żal. Uczucie nie do opisania.

*Oczami Louisa*
 Stoję nad grobem Harry'ego i szczerze zastanawiam się, dlaczego nadal tu jestem. Wszyscy już dawno poszli, tylko ja zostałem. Przycupnąłem przy nim, przeżegnałem się, odmówiłem krótką modlitwę i położyłem pojedynczą, czerwoną różę na grobie z kamienia. Westchnąłem, a kolejna fala łez zalała moje blade policzki.

 Nigdy nie zapomnę jego uśmiechu. Uśmiechu tak wyjątkowego, tak niepowtarzalnego i tajemniczego. Jego uśmiech... Zawsze adekwatny do powagi sytuacji, lub jej braku. Zawsze potrafił wywołać we mnie niezrozumiałe uczucie kumulujące się w moim wnętrzu poprzez sam uśmiech. Jego śmiech był na pewien sposób dziwny, ale zawsze wesoły, radosny i podnoszący na duchu. Jego brązowe, zawsze lśniące loki, tak wspaniale dodawały mu uroku osobistego. Ale jego oczy... To była zdecydowanie moja ulubiona, namacalna rzecz w nim. Zielone kule nadziei wpatrzone wyłącznie w moje. Niezwykły odcień nefrytu i szmaragdu. Zawsze takie wesołe. Wystarczyło, że na mnie spojrzałem, a już czułem się jak w domu. Ogarniało mnie uczucie bezpieczeństwa. Po prostu przy nim czułem, że jestem wreszcie we właściwym miejscu, że moje odwieczne miejsce jest właśnie przy nim.
 Dotąd nie do końca rozumiem, dlaczego w chwilach tego wymagających był tak bardzo oszczędny w słowach. Mówił wtedy tak niewiele, zastanawiał się głęboko nad każdym wypowiedzianym potem słowem, każde, nawet najmniejsze słowo wiele go kosztowało. A ja tęsknie wyczekiwałem każdego z nich. Mimo, że byłem pewien jego uczuć, czekałem na ich potwierdzenie, i nie wiem teraz co byłoby dla mnie cenniejsze: potok pięknych słów wyznania, czy te kilka starannie wyważonych, wypowiedzianych z blaskiem oczu i prześlicznym uśmiechem. Uśmiechem, bez którego to życie stało się dla mnie męką.

*Rozdział zawiera fragmenty piosenki Lifehouse - It Is What It Is.


13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Cholera! Musiałaś zabić Harry'ego? Rozdział świetny! Pisz dalej! :D Tylko, żeby się skończyło happy end'em, proszę. Nie chcę znowu płakać.
@Mrs_StylesBitch

coto jest pisze...

n-nie wiem c-co p-powiedziec t-to takie smu-smutne

Unknown pisze...

Naprawdę piękny rozdział tak jak wszystkie, miałam łzy w oczach czytając ostatnie fragmenty, uh. Masz talent ♥

Anonimowy pisze...

ech, szkoda Hazzy... chociaż nie. bardziej szkoda Louisa chyba. Bo Harry to już sobie pewnie wesoly siedzi..
@lifetastegreat

Suzy pisze...

OMB
nie mam pojęcia co napisać. to jest takie piękne i zarazem okropne.
Cudownie opisałaś uczucia, całę opowiadanie jest piękne, ale nienawidzę smutnych zakończeń :( zawsze płaczę i wgl.

Anonimowy pisze...

Najpierw zabiłaś Nialla, teraz Harry'ego. Nie wstyd Ci? Kto będzie następny? Zayn, Liam, a może Louis nie wytrzyma i sam się zabije? Albo znajdzie pocieszenie w ramionach najlepszego przyjaciela? Płakałam na każdym rozdziale od 04. ;(
~Habadaba

Anonimowy pisze...

Boze dziewczyno! OGROMNY talent! Rycze rycze rycze jak to czytam. Nie koncz tego tak szybko rozwin to prosze...

ella rain pisze...

Popłakałam się, boże..
Każdego masz zamiar pozabijać? Niall, teraz Harry.. Kto kolejny, kto kolejny?
Chociaż mam wielką nadzieje ,że jednak on żyję. Taka mała dziwna nadzieja jest.
Czekam na dalej i życzę weny.. ~Panda

Unknown pisze...

Kurwa! Przez Ciebie ryczę !
Jak mogłaś zabić Harry'ego ?! Ja pierdole..
Co teraz zrobi Lou ? Może też się zabije ?
Jesteś super, ale teraz to się na Ciebie trochę wkurzyłam.. :P
No bo jak można zabić taką postać i na dodatek w takim momencie ? o_o
Ogółem rozdział zajebisty jak zawsze :)
Jestem ciekawa co teraz się wydarzy.. Mam nadzieję, że Lou nie załamie się.. Jestem pełna nadziei, że jeszcze wszystko dobrze się skończy.. Czy może będzie to kolejny blog z sad endem? :P
Bynajmniej.
Dużooo weny życzę ;3
@sonieczka_69

P.S. Przepraszam za słownictwo, ale nie da się inaczej opisać tego co czuję w tej chwili.. :P

Unknown pisze...

Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji na blogu http://milczaca-milosc.blogspot.com/

OWOA.69 pisze...

wiem jaki to smutek . Sama przez to przeszlam ;'(

Unknown pisze...

To jest genialne:) popłakałam się naprawdę łzy mi ciekną po policzkach, looknij jak chcesz na moje http://they--dont--know--about-us.blogspot.com/ - nie jest takie genialne jak twoje :D podziwiam cię .. Pisz dalej

Unknown pisze...

Ja... Nie mam słów... Wiem, że to fikcja.. ale .. nie umiem opisać tego co się dzieje w mojej głowie. Czytałam od początku... świetne.