czwartek, 18 lipca 2013

08 - Chciał zostać silny.

Przepraszam! Naprawdę bardzo Was przepraszam, że musieliście tak długo czekać na ten rozdział, ale myślę, że wynagrodzę to Wam tym, że jest wyjątkowo fajny, mnie się osobiście podoba. Proszę o komentarze, jeśli ktoś to jeszcze czyta...
Miło by było,  gdybyście puszczali soundtracki, naprawdę zwiększają emocje podczas czytania i myślę, że odgrywają tutaj dużą rolę. Jest parę piosenek i idealnie ich tekst pasuje do tekstu w opowiadaniu.
Pytania do mnie - ask.fm/Caliope14
Pytania do postaci - ask.fm/characterask

+16! Rozdział zawiera sceny dotyczące samookaleczenia się, które mogą być kontrowersyjnym tematem dla niektórych osób. Jeśli Ty, lub ktoś kogo znasz cierpi na to, proszę, szukaj pomocy. Możesz także napisać do mnie, postaram się pomóc. W zakładce "Blog Organizacyjny" znajdziesz kontakt ze mną.

***

*Retrospekcja*
 -Harry?
-Mhm?
-Kocham Cię, wiesz o tym? - Louis spytał Harry'ego, bacznie mu się przyglądając.
-Wiem. Ja Ciebie też kocham, Boo - Harry uśmiechnął się.
-Moje Hazziątko - Louis zaświergotał wesoło, szczypiąc go w policzek.
-Hazziątko? Serio? Takie przezwisko naprawdę pasuje do faceta, który ma wytatuowane pół ciała i jest... Hmm... Gangsterem? - Harry zaśmiał się dźwięcznie.
-Faceta, który jest gejem? Hmm... Tak - Louis stwierdził, szczerząc się, jak głupek.
-Touché* - odpowiedział Harry z uznaniem.
-Słodki jesteś - powiedział Louis.
-Ty słodszy - droczył się Harry.
-Nie, Ty - odpowiedział mu.
-Coś Ty. To ja nigdy nie dorównam Twoich tęczówkom, które nie mogą się równać z niebem i oceanem. Ach, ten odcieniu szafiru i lazurytu, który posiadasz tylko Ty. Twe piękne, wąskie usta, które smakują tak idealnie dla mnie. Twoje sterczące włosy, uroczy nosek i głos, który przyprawia mnie o dreszcze. Masz głos niczym Anioł. Mój Anioł. Wiesz, Lou? - Harry wpatrywał się w Louisa niczym w najpiękniejszy z obrazów. Louis był pod wrażeniem, że Harry, który zwykle nie był otwarty w okazywaniu swoich uczuć, odważył się na coś takiego.

*Koniec retrospekcji - oczami Louisa*
 Och, Harry. Gdybym miał Cię teraz przy Tobie, powiedziałbym Ci to wszystko, co chciałem Ci powiedzieć, ale nie zdążyłem. Jaki to byłeś wspaniały... Cokolwiek do mnie powiedziałeś,  było to tak cudowne, że słuchając tego miałem ochotę rzucić Ci się na szyję, całować, wtulić się i nie puszczać. Trwać tak wieczność. Żal mi paru minut bez dotyku naszych rąk, a teraz będę musiał przetrwać wieczność. Każdy poranek był nasz, wiesz? Był nasz, bo wstawaliśmy razem i razem szliśmy przez życie. Kochałem nasze wspólne kąpiele, wspólne łózko, pocałunki, spojrzenia, spędzony czas, kochałem Ciebie. Nie żałuję niczego związanego z Tobą, Hazza. Chciałbym się z Tobą zestarzeć, umrzeć, leżeć w trumnie. Chciałbym, żeby te jebane robaki zjadły nas razem, a nie teraz wżerają tylko Ciebie! Myśl, że Cię już nie ma sprawia, że nie chcę mi się żyć.** Nigdy nie chciałem, byś mnie opuszczał, kochanie... Teraz nie mam nic. Nawet Ciebie zabrakło. Siedzę sam w naszym mieszkaniu i sam nie wiem, gdzie mam się teraz podziać. Snuję się jak duch, który ma niezałatwione sprawy na ziemi. Tylko, że ja już nigdy nie będę mógł Ci tego wszystkiego powiedzieć... To boli. To tak cholernie boli, wiesz? Bez Ciebie wszystko wydaje się być czarno białe i traci sens.
 Tęsknię za Tobą tak bardzo, że nawet sobie tego nie wyobrażasz. Tęsknota to chyba najdziwniejsze uczucie na świecie, wiesz? Z jednej strony obumierasz i nie możesz normalnie funkcjonować, bo jest tak silna, a z drugiej strony to dzięki niech uświadamiasz sobie, że kogoś bardzo kochasz. Tak jak ja kocham Ciebie, Harry.

*Jakiś czas potem - oczami narratora*
 Louis siedział przy grobie Harry'ego. Przyniósł ze sobą pojedynczą różę i położył ją tuż obok świecznika, którego świeczka już dawno się wypaliła, więc włożył nową. Pocałował marmur, ale to nie było to samo, co całowanie Harry'ego.
 -Dlaczego pozwoliłem Ci odejść? Mam dość tego jebanego uczucia samotności i spania sam! - krzyknął Louis bezsilnie w stronę grobu, upadając na kolana przed nim.
-Też mam tego dość, kochanie. Ale... Wyobraź sobie, że jestem z Tobą, klęczę teraz obok Ciebie i przytulam Cię. Zawsze będę nad Tobą czuwać, słońce - głos Harry'ego z zaświatów przestraszył Louisa, ale również uspokoił go. Harry to słyszał? Duch Harry'ego tu był?
-Harry! To naprawdę Ty?! - Louis wstał na równe nogi i zaczął błądzić wzrokiem po cmentarzu, ale nie dostrzegł nikogo. Ani jednej żywej, lub nie żywej duszy. -Ech... Jestem beznadziejny - warknął na siebie i opuścił to ponure miejsce, które przeraża go od pogrzebu Nialla, a potem Harry'ego. Z całego serca nienawidził cmentarzy. Jak niczego innego na świecie.

*Następny dzień - oczami Louisa*
 A może jednak warto coś zrobić ze swoim życiem? Przestać się przejmować i zacząć wreszcie żyć jak człowiek? W sumie już wyglądam jak jego wrak... Schudłem z dobre 10 kilogramów od śmierci Harry'ego. A Harry nie żyje już... 2 tygodnie? Coś koło tego. Przestałem liczyć czas, w sumie nic już się dla mnie nie liczy.
 Ale czasem trzeba się uśmiechnąć. Tak mimo wszystko, spróbować na nowo żyć... Przestać żyć w klatce wspomnień i niespełnionych marzeń. Dać z siebie wszystko. Dla siebie i dla tych, którzy naszego uśmiechu są warci.

 *Oczami narratora*
 -Twój uśmiech przygasa, aż staję się tylko imitacją radości - Zayn powiedział na wstępie, wchodząc do mieszkania Louisa i niegdyś Harry'ego.
-Czego chcesz, Malik? - warknął Louis, przykrywając się kocem po uszy. Na stole walały się puste puszki po piwie, które Louis przed chwilą opróżnił.
-Po co pijesz? Będziesz mieć kaca w chuj - zauważył Zayn, zgarniając puszki ze stołu i wyrzucając je do śmieci. Zaczął z lekka ogarniać burdel, który utworzyła tylko jedna osoba; Louis.
-Po co żyjesz? Przecież umrzesz... - Louis odgryzł się.
-Stałeś się chamski - stwierdził przyjaciel, wpatrując się w pijanego Louisa.
-Dzięki, szmaciażu. Staram się jak tylko mogę - Louis wstał chwiejnie na nogi i ukłonił się przed Zaynem.
-Ogarnij się - mulat złapał go za ramiona i potrząsnął nim. -Idź się umyj, czy coś. Śmierdzisz.
-Dzięki za komplement, Zayn - Louis uśmiechnął się szyderczo.
-Nie ma za co - mrugnął do niego i wrócił do sprzątania, a Louis udał się do łazienki, po drodze próbując się nie zabić o własne nogi.

*Retrospekcja*
 -Co uzależnia oprócz narkotyków, papierosów, alkoholu i samookaleczania? - spytał Louis.
-Ty - odpowiedział Harry.
-Oprócz mnie? - Louis zapytał ponownie.
-Miłość - Harry odpowiedział bez dłuższego zastanowienia.
-Umm, trafiłeś w sedno - stwierdził Louis, wtulając się w klatkę piersiową chłopaka.

 -Harry? - Louis szepnął po chwili.
-Tak, Boo? - spytał, głaszcząc Louisa po skórze głowy.
-Nigdy mnie nie opuścisz, prawda? - Louis chciał się upewnić. Tak dla własnego bezpieczeństwa.
-Nigdy - powiedział pewnie Harry.
-Obiecujesz? - zapytał z nadzieją w głosie i iskierkami miłości w niebieskich oczach.
-Obiecuję - odpowiedział, a jego zielone oczy skanowały każdy milimetr twarzy chłopaka na jego kolanach. -Piękny jesteś, Louis - powiedział po chwili wpatrywania się w niego.
-Emm... Dziękuję? - Louis nie bardzo wiedział jak miał zareagować na ten komplement.
-Nie dziękuj - szepnął Harry i złączył ich wargi w namiętnym pocałunku.

*Koniec retrospekcji*
 Louis się umył, a woda jako tako otrzeźwiła go.
-No! Nareszcie wyglądasz w miarę, jak człowiek! - krzyknął Zayn w progu, patrząc na swoje znudzonego przyjaciela.
-I co teraz? - zapytał smętnie Louis.
-No... Nie wiem, a co chcesz robić? - spytał Zayn.
-Umrzeć - westchnął głośno.
-Musisz się wziąć w garść, stary - powiedział poważnie Malik.
-Ehm - Louis machnął na niego lekceważąco ręką i usiadł na kanapie w salonie. -Czysto tu.
-Ogarnąłem trochę, podczas gdy Ty ogarniałeś siebie - przyznał Zayn, siadając obok Louisa.
-Dzięki, Zaynie - powiedział do niego zdrobniale.
-Nie ma za co, LouLou - Zayn uśmiechnął się sympatycznie do niego, co Louis trochę odwzajemnił.

 *Następny dzień - ranek*
 Jedyna przyczyna nieszczęścia: PRZYWIĄZANIE. Emocjonalny stan kurczowego przywiązania wynikający z przekonania, że bez pewnych rzeczy lub osób nie możesz być szczęśliwy. A Louis nie mógł być szczęśliwym człowiekiem bez Harry'ego. Harry w pewien sposób go dopełniał, dawał adrenalinę jego życiu. Harry był dosłownie jedyną osobą, która dawała mu szczęście. A teraz go nie było. I już nigdy nie będzie.

*Retrospekcja - pogrzeb Harry'ego*
 Harry leżał w trumnie, jak gdyby nigdy nic. Louis patrzył na niego pustym wzorkiem nie chcąc przyjąć do wiadomości tego, że Harry zostawił go samego już na zawsze. "Dlaczego mi to zrobił?" - takie myśli ciągle krążyły po głowie Louisa. Przecież Harry go kochał, więc dlaczego to zrobił? Pomimo, że Harry zostawił mu list, który ściskał teraz gorączkowo w dłoniach - Louis tego nie rozumiał.
 Jego wzrok ponownie przeniósł się na posturę Harry'ego. Jego loki - zawsze idealnie ułożone - lśniły na jego głowie wyglądając jakby dopiero co Harry je zmierzwił swoimi długimi palcami. Jego niegdyś malinowe, ciepłe usta były teraz sine i zapewne lodowate; nawet się nie uśmiechał, no bo jak? Na twarzy nie było tych słodkich rumieńców, które często - ale nie zawsze - widniały na jego policzkach. Oczy były zamknięte i to dobiło Louisa. Już nigdy nie zobaczy tych pięknych, zielonych kul nadziei. Ale... Louis po dłuższym zastanowieniu mógł stwierdzić, że Harry wyglądał, jakby spał. Oprócz faktu, że twarz i usta straciły kolor.
 Ksiądz skończył przemówienie, a trumna Harry'ego zamknęła się z trzaskiem. Wtedy Louis szarpnął się do przodu jak oparzony, padając na kolana przed trumną z głuchym szlochem. Wszyscy spojrzeli na niego w szoku, ale ten nie zwracał na nich uwagi.
 -Harry wróć! Harry! Proszę, Hazza! Ja Cię kocham, Harry, Harr... - Zayn i Liam odciągnęli Louisa od trumny, która została spuszczana w głęboki dół, gdzie ciało Harry'ego miało tam przeleżeć już wieczność.
 -Hazza! - Louisa nadal krzyczał rozpaczliwie, wyciągając ramiona do przodu i próbując wyrwać się LIamowi i Zaynowi.
-On już odszedł, Lou. Na zawsze - mówił do niego Zayn, starając się zachować spokój. Choć w głębi sam był przerażony, a w jego oczach błyskały się łzy.
-Ja go kocham - powiedział wreszcie Louis, stając równo i spokojnie na nogach. Jego wzrok błądził od Zayna do Liama i z powrotem.
-Wiemy, Louis. Wiemy - powiedział smutno Liam, a Louis wtulił się w niego bez zastanowienia i ponownie wybuchł spazmatycznym płaczem. Zayn także się wtulił w tył Louisa, po czym rozpłakał, a Liam zaraz po nim. Wszyscy na około płakali. Pomimo, że Harry wyrządził wiele krzywd na świecie - wszyscy go kochali; rodzina i przyjaciele. Tak naprawdę Harry był dobrym człowiekiem, tylko został skrzywdzony przez los. Takie jest już życie.

*Koniec retrospekcji*
 Louisa kolejny raz nawiedziło wspomnienie z Harry'm w roli głównej. I to w najczarniejszym scenariuszu, jaki mógł sobie przypomnieć - pogrzeb.
 Louis z łzami spływającym po policzkach rzucił się w stronę łazienki. Drżącymi rękami i cały roztrzęsiony zaczął przegrzebywać zawartość kosmetyczki. Znalazł. Żyletka.
 Oparł się o ścianę i zsunął po niej, podwijając rękawy swetra Harry'ego, który uwielbiał nosić. Nadal pachniał Harry'm. A Harry pachniał cynamonem i perfumami Playboy'a. Tak więc ten zapach posiadał sweter noszowy w tej chwili przez Louisa. Jedyna rzecz, która jeszcze w miarę pachniała Harry'm. Jedyna rzecz, w której Louis znów mógł poczuć się, jakby silne ramiona Harry'ego obejmowały go w pełnym uczuć uścisku.
 Louis westchnął cicho i wpatrując się to w mieniące się w porannym słońcu ostrze, to na swój blady jak ściana nadgarstek. Jego ręka była przeraźliwie blada i pewnie taki zrobił się też na twarzy, ale to nie było dla niego w tej chwili ważne. Na bladej skórze nadgarstka idealnie było widać niebieskie linie, które oznaczały żyły, aż proszące się o rozcięcie ich. Umysł Louisa całkowicie się wyłączył, jeśli chodzi o racjonalne myślenie, a ręka sama ruszyła. Przyłożył rogiem żyletkę do nadgarstka i przycisnął ją mocno do skóry, a następnie powoli przejechał. Z rany powstałej na ręce od razu zaczęła się sączyć szkarłatna ciecz.
 Nie było nic tak przerażającego i radosnego, jak patrzenie, jak ciepła krew rozlewa się na jego bladym nadgarstku, malując go na szkarłatny odcień, cieknąc w dół na podłogę i formując kałużę u jego stóp, gdy on krzyczał w cierpieniu, pomimo tego, że chciał zostać cicho, chciał zostać silny…
 Louis jęknął, gdy ból z ręki wreszcie dotarł do jego mózgu i przeskanował go. Poczuł satysfakcję, że to on wreszcie panował na swoim bólem, a nie na odwrót.
 Louis czuł się tak bardzo słaby i bezsilny, patrząc na ranę. Taki zupełnie bez kontroli... Ale czuł też pierwsze dreszczyki podekscytowania.
 Niezwykle uspokajający i kojący psychiczny ból - ten fizyczny. Pieczenie świeżych ran, które pojawiały się na jego przedramieniu wraz z rytmicznymi cięciami metalu. Uczucie jego umysły wyrywającego się niebezpiecznie spod kontroli nad samym sob, podczas gdy on kontrolował swoje ciało i swój ból, udowadniając samemu sobie, że to materia wygrywała nad umysłem, a nie na odwrotnie.
 Oddychając głęboko i pod wpływem adrenaliny Louisa wstał na chwiejnych nogach, odłożył żyletkę na umywalkę i pod bieżącą, zimną wodą obmył rękę. Patrzył, jak bezbarwna woda barwi się na tak piękny dla niego - kolor czerwieni; kolor bólu.***
 Prosząc w myślach Harry'ego o wybaczenie, owinął szczelnie rękę bandażem. Całe przedramię było w dłuższych, krótszych, głębszych i tych delikatnych cięciach i piekło niemiłosiernie. Louis nigdy nie był fanem takiego bólu, ale od razu stwierdził, że mógłby się z łatwością do niego przyzwyczaić. I tak było. Na nieszczęście.

*Touché - z francuskiego (wymowa: tusze). Z kontekstu wynika, że chodzi o imiesłów - dotknięty, trafiony.
**Tekst napisany przez moją kochaną Louisktorię, zmodyfikowany przeze mnie. :)

***Tekst zainspirowany i niektóre części zapożyczone z rozdziału czwartego na: http://catherine-stories.tumblr.com/captiveoflies :) 


14 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Popłakalam się :(

Anonimowy pisze...

płacze sobie przez ciebie :c

☾ ☯ nevermind ☯ ☽ pisze...

boże cały czas płaczę, to takie... boże. :c

Anonimowy pisze...

popłakałam się...to takie smutne...szczególnie ta scena z pogrzebu Harrego...no właśnie.Hazza.
To nie możliwe , że on się zabił...jak mogłaś to zrobić , to straszne. :c

Unknown pisze...

Popłakałam się , niesamowicie piszesz. Gratulację ! :)
Najbardziej wzruszająca scena w tym rozdziale to retrospekcja pogrzebu Harrego...na prawdę straszne.
Bardzo przykro jest mi też z powodu śmierci Hazzy...to smutne , że popełnił samobójstwo poza tym widzę , że niedługo będzie koniec opowiadania , tak ?
Przykro mi ale doceniam twoją pracę i gratuluję ci i jak najbardziej podziwiam :)
@SWAG_BITCHES_

Anonimowy pisze...

Poryczałam się, kocham to opowiadanie, jesteś cudowna <3

Unknown pisze...

aż brak mi słów..
bardzo długo nic nie pisałaś, ale ja zostałam, bo nie potrafiłabym opuścić takiego opowiadania.. :)

muzyka jest dobrana idealnie, każda piosenka wzruszała coraz bardziej.. :)

nawet nie potrafię opisać jak się teraz czuję..
po prostu niesamowity rozdział.. :D
ty jesteś niesamowita !

mam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział.. :)

wierna czytelniczka
@sonieczka_69

Opowiadania pisze...

Przeczytałam wszystko i jestem pod wrażeniem. Wzruszyłam się czytając to opowiadanie, nie każ nam czekać długo na kolejny rozdział, pozdrawiam;)

coto jest pisze...

;(

Unknown pisze...

Jezu ... Płacze ! :c Naprawde świetne !!! Nie moge sie doczekać następnego rozdziału ! Płacze jak małe dziecko ;/

Anonimowy pisze...

Nominowałam cię do The Versatile Blogger :)

http://onedirection-and-babi.blogspot.com/

Ewcialin pisze...

Płaczę :cc

Nie komentowałam cześniejszych bo nie mogłam się oderwać Piękne, smutnę. Ewcialin

legalizgay pisze...

Nominowałam cię do The Versatile Blogger :)

Więcej na; http://harry-dark-styles-and-boo-bear.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html <3

Gratulację Xx

Ashley pisze...

Niesamowicie piszesz. Gratuluje talentu!


http://make-my-world-better.blogspot.com
Zapraszam na mój blog